Poczuj się jak Alicja w Krainie Czarów i przejdź na drugą stronę lustra. Zanurz się w lekturze i poznaj inny wymiar rzeczywistości. Niecodzienne spojrzenie na codzienne sprawy, usprawiedliwiona krytyka dotąd niekrytykowanych, poważne sprawy z nutą frywolności. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienia, dlatego spójrz na nie z innej perspektywy...

środa, 29 lutego 2012

A może botoks do tego?

Człowiek ma tyle lat, na ile się czuje. Takie przekonanie towarzyszyło mi niemal od zawsze. Zazwyczaj moje odczucia nie odbiegały zbytnio od rzeczywistego wieku. Jednak ostatnio poczułam się staro. I to poważnie. Być może nie byłoby w tym stwierdzeniu nic kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że mam zaledwie 20 lat. Odczucie to spowodował u mnie pewien artykuł http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/wielka-brytania-i-Irlandia/podarowala-swojej-coreczce-zabieg-liposukcji,1,4993138,wiadomosc.html. Krótko mówiąc, Sarah Burge - była modelka Playboya, stała klientka klinik plastycznych, wpadła na genialny pomysł prezentu urodzinowego dla swojej siedmioletniej córeczki. Uznała, że kupon na zabieg liposukcji
o wartości 13 000 euro, pobyt w luksusowym SPA, laptop, kryształy Swarovskiego i seksowna bielizna są spełnieniem marzeń dziecka w tym wieku. Poza tym będzie to genialne dopełnienie zeszłorocznego prezentu, jakim był kupon...na powiększenie piersi. Ale jakże troskliwa i zapobiegliwa była Sarah, umożliwiając zrealizowanie kuponów dopiero wtedy, gdy mała Poppy skończy 16 lat! 
Mnie mama uczyła jak się gra w klasy, Poppy uczy się tańca na rurze...
Teraz bezapelacyjnie popadłam w kompleksy. W sumie to chyba dobrze się trzymam, skoro mając "już" tyle lat nie miałam jeszcze żadnej operacji plastycznej:). Gdzie ja żyję? Czytając to, czułam się jakbym znalazła się w domku dla lalek, gdzie Barbie i Ken wyglądają nienagannie w każdej chwili. Wszystko jest idealne, piękne, ułożone, wymiarowe. Jednak, czy to jest życie? Czy kobieta nie mogąca poszczycić się wymiarami 60/90/60, a mężczyzna przysłowiowym kaloryferkiem i wyćwiczonymi bicepsami, nie mogą być szczęśliwi?! Ważniejsze jest piękne ciało, czy piękny umysł? Jednak z tym odwiecznym pytaniem być, czy mieć  zostawiam Was samych. Nie jestem tu przecież od osądzania, czy umoralniania. 
Niegdyś tak. Dziś wyobraźnia to tylko dodatek
Ciekawa jednak jestem, jakie były Wasze marzenia w dzieciństwie. Pamiętacie tę radość, gdy w paczce chrupek znaleźliście żeton z ulubioną postacią z bajki, gdy woda i gąbka wystarczyły do zrobienia kolorowego tatuażu z  gumy Donald, dającego tyle radości? Ja, zdmuchując urodzinowe świeczki, marzyłam o nowym pluszaku, niełamiących się kredkach, czy nowej gumie do skakania. Z czasem, prezenty w formie ubrań, klocków LEGO, czy książek, o walkmanie nawet nie wspomnę, stały się prawdziwym rarytasem. Widać wymagania dzieci rosną:) Ciekawe, co będzie za kilka lat? Samochód, mieszkanie, Jumbo jet... Ale czy pozostanie to bez oddźwięku? Czy takie prezenty nie skrzywią moralnego kręgosłupa obdarowywanych? Bo skolioza, w takim wypadku, byłaby chyba niewielkim problemem. Czym będą kierować się dzieci, których osobowość kształtuje się materialistycznie, a nie pedagogicznie? Na zakończenie, świetnym podsumowaniem będzie cytat samej matki Poppy: Dziewczynki nie chcą już być jak Królewna Śnieżka, czy Kopciuszek. Wolą być jak Lady Gaga. Ja konserwatywnie pozostanę przy Kopciuszku:)

wtorek, 28 lutego 2012

Siła motywacji

Przyznam szczerze, że nie lubię być zmuszana, do czegokolwiek. No zresztą kto lubi? Jednak czasami może to sie okazać niezłą motywacją, ba! nawet inspiracją. Tak było w przypadku mojego bloga. Kilka razy starałam sie "liznąć" tej sztuki. Szybko jednak się nudziłam. A może raczej zniechęcałam, bo zazwyczaj natrafiałam na posty zrozpaczonych gimnazjalistek, opisujących swoje miłosne rosterki. Jednak ostatnio odkryłam "drugie dno". Odkryłam, że niektóre blogi mogą być prawdziwą sztuką, studium ludzkiego życia, mentalności. Spodobało mi się! Założyłam więc własnego. Postaram się o systematyczność ale i o brak tandety. Chcę, by był on odzwierciedleniem mojej osobowości, powaga będzie przeplatać się z humorem. Coś o życiu i dla życia. 
 
Może tak jak ostatno znaleziony przeze mnie blog Notatki o życiu. Autorka w ciekawy sposób podchodzi do życia. Opisuje wszystko, począwszy od obejrzanego filmu,przez sprawy finansowe, na harmonii zycia i religii kończąc. Bardzo podoba mi się jej światopogląd. Podchodzi do życia jako kobieta, ale jako silna kobieta. Asertywna, stanowcza, zdecydowana. Kobieta, która nie potrafiłaby życ bez męzczyzny, ale nie jest od niego całkowicie zależna. Daje nam rady jak żyć i nie dać się zwariować, jak wyzbyć się nudy i monotonii. Żyć tak, by być szczęśliwym, ale też nie kierować się jedynie zasadą carpe diem. Żyć w złotym środku. Autorka, która nazywa sie po prostu Zuzą, podchodzi skromnie do swojej osoby, pisząc, że lubi mandarynki. Nie wywyższa swej osoby, dzięki czemu tak łatwo sie z nią zidentyfikować. Prowadzi swój blog od lipca 2011 roku. Być może nie jest to zbyt długi staż, ale wszystkie wpisy stanowią szeroki przekrój jej osobowości i życia. Być może ciekawa szata graficzna, przejrzysty wygląd, szeroki zakres tematyczny oraz propozycje innych blogów autorki, przyciągaja potencjalnych licznych czytelników, którzy pozostawiaja ciekawe komentarze oraz reklamodawców. 

Jak do tej pory jest to jeden z ciekawszych blogów, na które się natrafiłam
i chciałabym aby mój, był choć w małej mierze podobny do niego. Podobny, bo postaram się o jeszcze rozmaitszą tematykę i kontrowersyjne tematy. Mój blog ma tętnić życiem! Zobaczymy jak silna będzie motywacja...

piątek, 24 lutego 2012

Domena polityki ?


Jak każda kobieta lubię od czasu do czasu pławić się w luksusie. Szczególnie na wakacjach. Gdy po kilku miesiącach przychodzi czas na długo wyczekiwany wypoczynek, zawsze marzą mi się gorące kraje, czyste plaże, dzikie i nieodkryte miejsca. Jednak zazwyczaj muszę zadowolić się przeżyciem ów przygody w Polsce. Dlatego dużą wagę poświęcam hotelom, 

w których mogę spędzić krótkie lecz przyjemne chwile. 

Przyznam szczerze, że chętniej wybieram małe, urokliwe pensjonaty, czy domki kempingowe. Gdzie mogę poznać wszystkich wczasowiczów, być bliżej natury, wypocząć 

i odetchnąć od zgiełku, wiecznego wyścigu, zmaterializowanych dążeń. Staram się unikać wielkich, komercyjnych, sieciowych hoteli. To miejsce dla celebrytów, nie dla mnie.
Nie twierdzę jednak, że takie miejsca są złe. Wręcz przeciwnie!!! Wchodząc do pięciogwiazdkowego hotelu czuje się jak Alicja z Krainy Czarów przechodząca przez lustro.

Takie wrażenie miałam dość niedawno, przekraczając progi nowo otwartego Hotelu Gołębiewski w Karpaczu. Mimo krótkiego, jednodniowego pobytu zdążyłam zauroczyć się tym miejscem. Piękny wystrój, nastrojowe oświetlenie, romantyczne kwiaty, nienaganna czystość, wyśmienita kuchnia. Przysłowiową kropka nad i jest widok z hotelowych okien. Zapierające dech w piersiach spojrzenie rozciągające się niemal na całe pasmo Karkonoszy, robi niemałe wrażenie. 
Najpiękniejszy widok jest z najwyższych pieter hotelu, które stały się kością niezgody miedzy inwestorem a architektami, ekologami i konserwatorem zabytków. Tadeuszowi Gołębiewskiemu zarzuca się samowolę budowlaną, tym samym nakazując rozebranie ostatniego pietra. Według Stowarzyszenia Ochrony krajobrazu i Architektury Sudeckiej budynek jest za wysoki o ponad 5 metrów, czym zasłania piękno Karkonoszy

 i narusza tzw. linie widokową. Czy aby na pewno? Tym bardziej, że hotel usytuowany jest vis a vis Śnieżki!
 Kiedy, po prawie roku sporu, znaleziono wyjście z sytuacji i doszło do kompromisu - zamiast rozbiórki postanowiono przeszklić piętro, pojawił się nowy incydent. Tym razem hotel zajął pierwsze miejsce Arcymaszkary polskiej architektury ostatnich dwóch dekad
w konkursie"Polityki" . Nurtuje mnie pytanie: dlaczego? Być może różni się od pozostałych malutkich hotelików, ale czy na prawdę aż tak rani wzrok? Według mnie absolutnie nie! Utrzymany w dobrym guście architektonicznym, nie odróżniający się pod względem stylu, pomimo wielkości idealnie komponujący się z otoczeniem. Nic dodać, nic ująć. Choć sama nie przepadam za monumentalnymi budowlami i zbytnim przepychem, to tej budowli nie mam nic do zarzucenia.  Myślę, że ważniejszą kwestię odgrywa tu polityka. Pokażmy za wszelką cenę, że nie chcemy wielkich inwestorów, burzących podgórski spokój. Czy te pięć metrów ma aż tak duże znaczenie, a może chodzi o zbyt duże wpływy i zdominowanie rynku?
Ci, którzy za wszelką cenę sprzeciwiają się tej inwestycji, najwyraźniej nie spojrzeli na tą sprawę z innej strony. Z perspektywy hotelowego okna...