Poczuj się jak Alicja w Krainie Czarów i przejdź na drugą stronę lustra. Zanurz się w lekturze i poznaj inny wymiar rzeczywistości. Niecodzienne spojrzenie na codzienne sprawy, usprawiedliwiona krytyka dotąd niekrytykowanych, poważne sprawy z nutą frywolności. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienia, dlatego spójrz na nie z innej perspektywy...

czwartek, 31 maja 2012

Niepohamowany krytycyzm

- Wiesz, tutaj trochę botoksu, operacja nosa,
i sztuczna szczęka, to może przejdziesz
do następnego etapu...
Każdy ma brawo do bycia kim chce, może wyglądać jak chce, może wierzyć w to, co chce.... można jeszcze długo wymieniać, ale lepiej przeczytać konstytucję. Obawiam się jednak, że podstawowe prawa nie są znane wszystkim, a na pewno gwiazdom show - biznesu. Wiadomo też, że każdy ma prawo do krytyki. Postaram się aby moja nie była aż tak ostra jak pana Wolińskiego - byłego jurora TopModel. W przeciwieństwie do niego nie chcę obrażać człowieka, ale jego postępowanie. To, co padało z jego ust w stronę uczestniczek programu było, łagodnie mówiąc niesmaczne. swoją drogą, zastanawiam dlaczego te dziewczyny są aż tak zdesperowane i na krytykę mało znaczącego projektanta mody są w stanie...wyrwać sobie wszystkie zęby i wstawić sztuczne, bo te prawdziwe są ponoć niefotogeniczne.
w ostatnim programie Raz lepiej, raz gorzej gościli jurorzy modnych ostatnio talent show. Wśród nich był mój ulubieniec Woliński oraz Ilona Węgorzewska. 
Po wymianie sprzecznych poglądów, w Wolińskim się "zagotowało", ripostując swojej koleżance Ilonie powiedział, że jest gruba i powinna założyć cukiernię. Czy do niczego więcej się nie nadaje? Moim skromnym zdaniem Węgorzewska reprezentuje dużo wyższy poziom i jej tusza nie jest powodem do oceniania. Widocznie co niektórzy cierpią na kompleks Narcyza i uważają, że nie wszyscy mogą być tacy urokliwi jak on sam. Mnie jednak ten kwiatuszek się nie podoba ;)

niedziela, 27 maja 2012

Miasto dla biednych, czy dla bogaczy?


Codziennie, w obie strony, przebywam trasę ze stacji PKP do mojej uczelni położonej na drugim końcu miasta. Tak się składa, że mogę przespacerować się przez całe centrum urokliwej Jeleniej Góry. Wiosna, lato, jesień, zima. Raz prawie biegiem, innym razem powolnym krokiem. Jednak dopiero ostatnio przyjrzałam się "turystycznej infrastrukturze". 
Przyjemne, stare miasto, wąskie, wybrukowane aleje, małe kamieniczki. Aż chciałoby się zatrzymać i pozachwycać się tymi urokami, najlepiej przy filiżance kawy. No właśnie tu pojawia się problem. Bowiem takiego miejsca można tu ze świeczką szukać - kilka małych lokali oferujących tanią pizzę i piwo, jedna, czy dwie lepsze kawiarnio-cukiernie. Owszem były ambitne plany budowy nowoczesnych galerii, Multikina. Wyszło jednak na to, że z planowanych trzech centrów handlowych powstało jedno z zaledwie kilkoma sklepami, a zamiast otwarcia nowego kina, stare zamieniono na...chińską galerię. Około 75% placówek zarezerwowały sobie banki. SKOK, Commercial Union, Credit Agricole, Chwilówki...
 A tuz obok, ulica równoległa nosi nazwę Bankowa, a tu jak i nazwa wskazuje - najwięksi bankowi potentanci BZ WBK, PKO. Nic - tylko brać pożyczki, kredyty. Tylko, gdzie potem te pieniądze wydawać? Chyba nie w Jeleniej Górze:)

piątek, 18 maja 2012

Czeka nas seksmisja?

Moja inspiracją do poszukania odpowiedzi na to pytanie nie jest kultowy polski film, czy badania naukowców o rzekomym zanikaniu chromosomu Y warunkującego płeć męską. Natchnął mnie nowy program Woli i Tysio na pokładzie. Szczerze mówiąc nie mogę zrozumieć idei tego przedsięwzięcia. Od wieków propagowano męskość, hart ducha, męstwo, odwagę, twardość u brzydszej płci. Dziś, widać wychodzi to z mody. Tytułowi bohaterowie wyżej cenią markowe ciuchy i perfumy. Panowie, dlaczego staracie się być tak kobiecy? Ale nie tylko im spodobał się damski styl bycia. Przypatrzmy sie innym gwiazdom show-biznesu. Szpak, Bill Kaulitz, Madox...
Wiadomo jednak, ze w naturze nic nie ginie. Niektóre panie chyba tak się tym przejęły, że postanowiły wziąć sprawę w swoje ręce. Ktoś tu musi być mężczyzną!!!

czwartek, 10 maja 2012

Uciemiężenia współczesnej psychiki

Człowiek był, jest i będzie nieodgadnioną zagadką. Postepy medycyny, czy psychologii codziennie robia ogromne postepy w poznaniu ludzkiej natury. Jednak czas goni naprzód, wszyskie odkrycia dezaktualizuja się w oka mgnieniu. Zmienia się sam człowiek. Każdy z nas jest inny z każdym dniem, zarówno fizycznie jak i psychicznie. A jeśli spojrzymy na przestrzeni wieków? To naprawdę zdumiewajaca metamorfoza! Wystarczy spojrzeć na ewolucję: od autralopiteka do homo sapiens. A dziś czy nadal jesteśmy homo sapiens? Czy nie poszliśmy krok dalej?

Psychiczna metamorfoza

Współcześnie -  jak najbardziej!
Problemy - bez ogródek mówiąc, to odwieczny problem ludzi. Od wieków trapią nas różne sprawy. Jeśli sięgnąć pamięcią najdalszych czasów, to głównym zmartwieniem były podstawowe potrzeby życiowe, z czasem pojawiały sie nowe problemy, większe, czy mniejsze. Ludzka mentalność nieustanie się zmienia, to, co archaicznie było kwestią wręcz niemożliwą, dziś staje sie niezauważalnym kłopocikiem. Nie chcę tu opiniować, co dla kogo jest problemem, ale nurtuje mnie kwestia wpółczesnej bezproblemowości problemów. Mogę to stwierdzić nawet z autopsji, bo sama często robię przysłowiowe widły z igły. W zamian za współczesne, niemal ekspresowe rozwiązywanie ambarasów praprzodków, mamy dziś nieprzebraną panikę, towarzyszącą każdemu, trudniejszemu aspektowi naszego życia. 
Czy jednak sami ją rozbudzamy? A moż pomagają nam media?

Zobacz, uwierz , spanikuj

Chciałbym wspomnieć na kilka wielkich afer, które od czasu do czasu pojawiają się w naszym życiu. Sprawa z pozoru błaha, istniejąca od dawien dawna, nie nagłaśniana przez mass media, więc praktycznie nie istniejąca, gdy pojawi się kilka razy z rzędu w środkach publiczngo przekazu, staje sie istotną kwestią niemal każdego z nas. Zdarza sie, że staje sie ona naszym skyualnie najwiekszym problemem, dezintegruje nasze życie, zmienia wiele rzeczy, stajemy się ostrożniejsi, do wielu spraw podchodzimy bardziej sceptycznie. 
Ślepo wierzymy w to, co zobaczymy, czy usłyszymy, nie starajac sie nawet zweryfikować tych informacji. Działanie pod presją tłumu, czy aktualnych trendów zatraca naszą indywidaulność, przyłączmy się do wielkiej społecznej paniki, podsycając ją jeszcze bardziej.


Wielkie afery globalnej wioski

Chorobę wykryto w Wielkiej Brytanii, jednak szybko
rozprzestrzeniła się na inne kraje świata
Ostatnie lata obfitowały w wielkie i medialnie głośne afery. Zaczynając od ekonomicznych, przez polityczne, na zdrowotnych kończąc. Jedną z nich była ta, związana z chorobą wściekłych krów. Histeria wybuchła w latach dziwięćdziesiątych, gdy powiązano gąbczastą encefalopatię bydła z ludzką chorobą Crautzfelda-Crowda. A tej nie należało się tak obawiać.Zaczęło się masowe zabijanie wszelakiego bydła, w sklepach ze swieczką można było szukać wołowiny, obawiano się także mleka i żelatyny. A może była to raczej choroba wściekłej paniki, która kosztowała miliony Euro? Pewnie był w tym jakiś sens. Jaki? Nie wiem. Ale jeszcze nic straconego, bo ponoć szalone powracają.

Czas przejść na wegetarianizm

Będzie to chyba niezły krok, bo kolejną gorączkę spowodowały tym razem ptaki, czyli delikatny drób z naszych stołów. Któż z nas nie pamięta głośnej pandemii ptasiej grypy.Codziennie donoszono nam o kolejnych śmiertelnych ofiarach tej choroby. H5N1 był skrótem znanym niemal prze każdego. Jak ognia baliśmy się wszelkiej ptaszyny. Podczas spaceru nie sposób było spotkać ludzi dokarmiających łabędzie, czy gołębie. Aby tradycji stała się zadość, tym razem wybito ogromne ilości ferm, a przerażeni konsumenci zaczęli jeść...wołowinę. Drzwi przychodni zdrowia zaczęły sie już nie domykać od nadmiaru pacjentów, którzy za wszelką cenę chcieli się zaszczepić. Nie wiedzieli jednak, że za moment wybuchnie kolejna zaraza, tym razem świńskiej grypy. Ktoś by powiedział, że to już było, i rzeczywiście - scenariusz ten sam co w wypadku ptasiej grypy. Jedna różnica - konsumenci z wieprzowiny przerzucili sie na drób :)

Bardziej ludzkie?


Zostawmy już zwierzęta w spokoju, bo człowiek sam potrafi sobie "stworzyć" powód do zmartwień. Przykładem może być choćby rzekomy koniec świata w grudniu 2012. Co z tego wyniknie, na razie nie wiadomo. Kto wie może tym razem panika jest słuszna? Zobaczymy co przyniesie czas. Wiadomo jednak, że popłoch i panikarstwo należy podsycać, więc tym razem ujawniono aferę solną. Jak się okazało duża część przemysłu spożywczego korzystała z soli drogowej - tańszej alternatywy soli spożywczej. I tu zaskoczenie - scenariusz zupełnie odmienny. Nie ma masowych mordów zwierząt, cudownych szczepionek, widoku obywateli z maseczkami higienicznymi na twarzy. Tym razem zaczęły sie wielkie kontrole wszelkich fabry, punktów gastronomicznych, wielkie plakaty na drzwiach piekarni, czy restauracji w stylu Tu używamy soli spożywczej. Jednak tak jak poprzednie "pospolite ruszenia" i tak afera cicho umilkła.

Co dalej?

Tego typu afer można by wymieniać jeszcze dużo, chociażby te ze skażonymi ogórkami, potem pomidorami, z mączką rybią zamiast jajek... Zastanówmy się jednak czy my sami nie podsycamy tej paniki? A może potrzebujemy takiej adrenaliny?

czwartek, 3 maja 2012

Spoko...

No nie wiem:) Moje wątpliwości rodzi nasz hit na Euro. Wczoraj, w chwili odpoczynku i majowego relaksu, włączyłam TVP 1 by obejrzeć Hit biało-czerwonych. Z uśmiechem i przymrużeniem oka patrzyłam na pierwszy utwór wykonywany przez zespół Jarzębina. Grupa starszych pań bujająca się w rytm kiczowatej rymowanki z folklorystyczną muzyką. Dobrze, że starsi ludzi maja jeszcze chęci i odwagę na taką rozrywkę i pokazanie się w m mediach. Do samego końca uznawałam ten występ raczej za element humoru. Do czasu. Gdy dowiedziałam się, że ów panie zwyciężyły i staną się oficjalnym reprezentantem naszego kraju. Owszem Koko, koko, Euro spoko...wpada w ucho, ale czy o to chodzi? Myślę, że stać nas na więcej :)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Możemy zacząć odliczanie (?)

O czym mogłaby być ostatnio mowa? W tych ostatnich 50 dniach przed historycznym wydarzeniem, każdemu chyba udzieliła się atmosfera piłkarskich mistrzostw EURO 2012. Nawet jeśli ktoś nie jest fanem, czy zapalonym fanem futbolu, wie, ze "coś ma się na rzeczy". Lepsze drogi, monumentalny stadion na miejscu Stadionu Dziesieciolecia, kibicowskie gadżety, dźwięk wuwuwzeli, wszechobecne konkursy, gdzie można zdsobyć oststnie bilety. A ponadto? Biało - czerwone płatki śniadaniowe w kształcie koszulek, dwukolorowe serki topione, puszki Coca-Coli z wizerunkami stadionów, nawet żółte M&M'sy zrobiły się czerwone!
Przygotowania ruszyły pełna parą. Cicho jedynie w kwestii przygotowań naszych piłkarzy. Nawet nie znam składu reprezentacji. Ale czy to ważne? 

Damy radę

Jeden z ważniejszych problemów to także kwestia bezpieczeństwa . Polskie władze starają się jak najlepiej przygotować do tego egzaminu. Ostatnio co chwilę odbywają się akcje ćwiczeniowe, pozoruje się ataki terrorystyczne, pożary. Tylko dlaczego nikt nie wpadł na pomysł upozorowania ustawki kiboli? Bo to może być najsłabszym punktem Polski podczas EURO. Na oficjalniej stronie mistrzostw możemy dokładnie zapoznać się z każdą kwestią. Musze przyznać,że strona i informacje tam dostępne naprawdę robią wrażenie.
Spokojnie rodacy, jakoś to będzie!!!
Choć nikt nie wierzył w polskie siły, to jednak, jako tako, udało się nam przygotować do rozgrywek. Choć niektóre sprawy mogłyby wyglądać nieco lepiej, np. infrastruktura, to i tak wydaje mi się, że nie mamy sie czego wstydzić. Chociaż nie jestem fanką piłki nożnej to nie mogę sie już doczekać meczu otwarcia. Trzymam kciuki za naszych przystojnych piłkarzy i oczywiście kibiców. Pamiętajcie, że to mecz piłki nożnej, a nie gala bokserska z Wami w roli głównej:) Jeśli nasi reprezentanci będą kopać piłkę do nie swojej bramki, a my wszyscy zdrowo im kibicować, to niejedni będą mieli ochotę powtórzyć Euro właśnie w Polsce. A może Mundial?

niedziela, 15 kwietnia 2012

Najlepszy przyjaciel

Jest niedzielne przedpołudnie. Mimo połowy kwietnia za oknem mokro i zimno. Spogladając przez okno, rzec by można pogoda pod psem! O właśnie dlaczego pod psem? Kiedys te zwierzęta były mi obojetne. Do czasu. A właściwie do stycznia 2010 roku, kiedy to w moim domu pojawił się Simba. Przeuroczy York, którego mogłabym opisywać jedynie w superlatywach. teraz leży sobie obok mnie, pod czerwonym kocykiem, z kokardką na głowie. A jego "koledzy"? 
Simba został pokochany przez całą moją rodzinę 

Pieskie życie

Niektóre z nich muszą całe swoje życie poznać jedynie z perspektywy krótkiego łańcucha przy budzie, inne biegają po podwórku, pilnując wiejskich gospodarstw. W porównaniu do tych porzuconych, bezdomnych i tak  nie mają najgorzej. Juz od dziecka słyszałam powiedzenie, że pies i kot to najlepszy przyjaciel człowieka. Wierne zwierzę, którego oczy potrafią wyrazić wszystko, potrafi czasami być lepszym kompanem niz człowiek. Jego bezinteresowna miłość nie zważa na to ile mamy, jakim samochodem jeździmy. Kocha nas i  tego w zamian jedynie od nas oczekuje. Różne jest ludzki podejście do zwierząt. Nierozwaga w obie strony jest absuradalna, bo robienie yorkom balejażu uważam za wariactwo. Z drugiej strony znecanie sie nad zwierzetami. Czy tak traktuje sie przyjaciela?!

Gorzej niż zwierzęta

Wiadomości o zakatowanym kocie, czy psie, przywiązanym do drzewa szczenięciu, zarżnieciu żywcem świni, docierają do nas codzienie i wywieraja coraz mniejsze oburzenie. Czyżby ludzie do tego przywykli?
Wczoraj natknęłam sie na artykuł, w którym mowa była o zatrzymaniu 15 i 16-latka za bestaialskie zabicie psa. Swój czyn motywowali nudą. Hmm...
Głośna była także sprawa o huskim, którego dwaj mężczyżni przywiązali do rozpędzonego samochodu. Chcieli zaobaczyc ile wytrzyma. Szkoda tylko, że na mecie przy sznurze została tylko głowa psa.
Czym te zwierzęta zawiniły? Napadaja człowieka tylko w obronie. Pies przewodnik, tropiciel, ratownik - bez nich ludzkie życie byłoby naprawdę trudne. 

Powiedz NIE!

Jeśli ktoś uważa, że pomagając jednemu niesczęśliwemu i wychudzonemu psu w sąsiedztwie na niewiele sie zda, to grubo sie myli. Dla tego jednego będzie miało ogromne znaczenie.
Ponadto możemy przyłączać sie do wielu akcji, wspierać schroniska, a przede wszystkim nie być obojętnym!!! A jeśli mamy własne zwierzę, nie denerwujmy się jeśli zdarzy mu sie nasikać nam do buta ;) Pokochajmy go tak ja on nas, jak naszego najlepszego przyjaciela! 
Ja mojego Simbusia nie potrafiłabym skrzywdzić!


piątek, 13 kwietnia 2012

My heart will go on...

Pamiętam chłodny, styczniowy wieczór, ponad 14 lat temu. Jako mała dziewczynka po raz pierwszy obejrzałam, znany chyba wszystkim, Titanic. Zrobił na mnie nie lada wrażenie, gdy Jack znikał w morskiej otchłani nie mogłam powstrzymać łez. A na dodatek ta przewodnia piosenka...Już wtedy przyrzekłam sobie, że kiedyś obejrzę ten film w kinie z moim chłopakiem. Tak, dziecięce marzenia. Niestety miałam wtedy zaledwie siedem lat i o księciu z bajki mogłam tylko marzyć. Zanim dorosłam, film wyszedł z kin i stał sie obowiazkowa pozycja świąteczną w polskiej telewizji. Pzryznam szczerze, że nie opuściłam ani jednego seansu. Za każdym razem z zamiłowaniem siadałam przed telewizorem i odpływałam wraz z pasażerami. I tak z roku na rok. Wydawałoby się, że ogladanie filmu, którego fabułę zna się na pamięć i nawet nie potrzebny jest dubbing, jest nuuuudne i bezsensowne. Ale nie dla mnie:) Pasja, zaciekawienie rosły za każdym razem.

Może tym razem się uda?

Film rozbudził także moja ciekawość o samej tragedii. W tym roku mija dokładnie 100 rocznica zatonięcia statku. W angielskim Southampton, dla uczczenia niedokończonego rejsu, wyruszył w niedzielę liniowiec Balmoral. Ma popłynąć tą samą trasą co Titanic, jednak zacumować dopiero w Nowym Jorku. Do soboty ma dotrzeć w rejon, gdzie Titanic zderzył się z górą lodową i zatonął, pociągając na dno ponad 1500 pasażerów. Ostatnie bilety na ten rejs zostały wyprzedane już dwa lata temu. Szkoda, że wcześniej o tym nie wiedziałam, może poznałabym tam swojego Jacka?

Rozbudzone marzenia

Nie jestem amatorem kina i rzadko kiedy goszczę na kinowej sali. Jednak na ten seans wybiorę się na pewno. I to pewnie nie raz! O czym mowa? O możliwości spełnienia mojego dziecięcego marzenia!!! Dziś do polskich kin wchodzi trójwymiarowa rekonstrukcja Titanica Jamesa Camerona!!! Juz od grudnia czekałam na te premierę.I kto mi powie, że piątek trzynastego jest pechowy? A więc teraz już rzucam wszystko i lecę do kina:)

sobota, 7 kwietnia 2012

Tradycja rzecz święta

Świąteczny nastrój udzielił mi się całkowicie. Dom pachnący czystością i przeróżnymi smakołykami, wielkanocne stroiki, baby, mazurki, jajeczka, zajączki... Niestety dla niektórych to jedyny wymiar obchodzenia tych świąt. Dlaczego ograniczamy się do tak przyziemnych spraw? Dbamy, żeby stół aż się uginał (nieważne, że potem tygodniami narzekamy, że wszystko poszło nam w boczki!) a okna i podłogi lśniły. W tym natłoku przygotowań zapominamy całkowicie co tak naprawdę świętujemy.
- Mamo, pójdziemy dziś do kościoła? Ksiądz mówił, że będzie procesja i trzeba wziąć świece.
- Nie Zosiu, nie zdążę się wyrobić. Muszę jeszcze upiec sernik. Zresztą byłyśmy już ze Święconką, to wystarczy.
W wielu polskich domach tak właśnie wygląda obchodzenie najważniejszych świąt w roku. Zatwardziali "chrześcijanie" większą wagę przywiązują do ludzkiego wymiaru świąt, dla pozoru święcąc kilka jajek i kiełbasę. Naiwnie wierząc, że to wystarczy. No bo co ludzie powiedzą?

Ludzie o pustych sercach, niosący pełne koszyki

Puste serce chrześcijanina, bo bez Jezusa. Przytłoczeni doczesnością zapomninamy jak wielką ofiarę poniósł dla nas Chrystus. Oddał za nas swoje życie. A my? Nawet nie jesteśmy w stanie zdobyć się na kilkuminutową adorację. Omijamy kościół szerokim łukiem, pędząc do marketu po ostanie, przedświąteczne zakupy.  Pielęgnujmy tradycję chrześcijańskich świąt, bo jest ona nadzwyczaj piękna i wartościowa, przetrwała ponad 2000 lat, niech przetrwa i drugie tyle.Tradycja służy zachowaniu porządku świata, Jeśli ją złamiemy, świat się skończy. Czy mając na stole jedno ciasto więcej będziemy naprawdę szczęśliwsi? Popatrzmy w przyszłość, myśląc dokąd zmierzamy. Odszukajmy innego sensu tych świąt. 
Znajdźmy czas na wizyty u rodziny, ale i w kościele. No i nie zapominajmy o dobrym humorze i życzeniach!!! Dlatego, wszystkim Wam, moi drodzy Czytacze Wesołego Alleluja !!!

czwartek, 29 marca 2012

Mi to nie smakuje!!!

O czym by tu mogła być mowa? Chociaż zbliżają się Wielkanoc, zaczyna pachnąć żurkiem, mazurkami, wędzoną kiełbasą, to ja mam na myśli głośnego ostatnio mięsnego jeża. Wstyd (?) sie przyznać, ale dowiedziałam się o nim dopiero wczoraj, podczas gdy wszyscy "bębnią" o nim od kilku dobrych dni. Z ciekawości obejrzałam film na YouTube z fragmentem Pamiętników z wakacji. I co? Jednym słowem to dalej nie wiem o co chodzi! Kompromitująco, żenujący, bez przesłania urywek, z którego, nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Chłopiec, mówiący o zaletach mięsnego jeża, śpiewający upokarzającą piosenkę, dziewczyna, która nie wyobraża sobie życia bez ów potrawy. 
Może jest to dla nich coś ważnego, każda rodzina ma swoją tradycję, którą stara się pielęgnować. Może i ta nie jest zbyt wiekopomna i ambitna, ale nie mnie to oceniać. Jednak czy to jest natchnienie do scenariusza? I co w tym tak bawi ludzi? Czy polskie poczucie humoru jest aż na tak niskim poziomie. Nie wywyższam się, mówiąc, że to mnie nie bawi, jednak wolę już kota japacze :) Zresztą wyglądałam tak jak on i zadałam to samo pytanie oglądając ten film!W czym tkwi fenomen mięsnego jeża? Nie wiem i chyba szybko go nie zrozumię.Tymczasem nie żałuję, że dowiedziałam się on nim tak późno. Nic nie straciłam i ze smakiem jadłam tłuste parówki :)